Chcieliśmy wyjechać z moim ukochanym na romantyczny wyjazd do Budapesztu. W drugi weekend maja mieliśmy rocznicę i chcieliśmy to jakoś uczcić. Już sama rezerwacja hoteli była kłopotliwa i męcząca ponieważ nie za każdym razem recepcja posługiwała się najbardziej popularnym językiem angielskim. Potrafią mówić po swojemu, niemiecku, francusku, nawet po rosyjsku ale znanego na całym świecie angielskiego nie potrafią niestety zrozumieć. W końcu po dwóch godzinach trudu udało nam się dojść do porozumienia. W czwartek przed wyjazdem zaczęłam się pakować (mimo, że wyjeżdżamy tylko na weekend moja walizka jest ogromna i nie jestem pewna czy się do niej zmieszczę). Wyjechaliśmy w piątek z samego rana. Specjalnie na ten dzień wzięliśmy sobie wolne.
Podróż samochodem zajęła nam około 7 godzin. Gdy zajechaliśmy pod hotel ujrzeliśmy przepiękny ogród rozciągający się wokół budynku. Na jego widok przypomniał mi się park położony przy Starym Zamku w Żywcu - najpiękniejszy jaki dotychczas widziałam. Teraz muszę się zastanowić czy ten widok nie przebija wszystkich jakie dotychczas ujrzałam. Udaliśmy się do recepcji a tam miła pani w wieku około 50 lat dała nam klucz i przekazała najważniejsze informacje. Jako, że byliśmy trochę zmęczeni podróżą, zamówiliśmy jedzenie do pokoju - przepyszne risotto z przegrzebkami. Wieczorem mój kochany zaprosił mnie na kolację do restauracji znajdującej się w hotelu.
Specjalnie zamówił nam bardzo romantyczne miejsce na tarasie z widokiem na park, który wieczorem mienił się barwami tęczy. Nazajutrz wybraliśmy się zwiedzać okolice jednak z uwagi na to, że hotel usytuowany był w dużej odległości od centrum miasta toteż nic poza pięknymi zieleniami nie dostrzegliśmy. Wróciliśmy więc do naszego pokoju a tam czekał na mnie na łóżku bukiet pięknych róż i pudełeczko z prezentem. Moje serce ogarnęło nieopisane szczęście. Rzadko kiedy dostaję od mojego mężczyzny prezenty ale kiedy już się postara to jest to niezapomniana chwila. W czerwonym, podłużnym opakowaniu znalazłam cudownie się mieniący wisiorek na łańcuszku w kształcie litery "O". Od tej chwili noszę go codziennie. Wyjazd był bardzo udany i cieszę się, że spędziliśmy go w tak magicznym miejscu. Z pewnością zaczniemy częściej wyjeżdżać na różne okazje ale jedno jest pewne. Kiedy następnym razem będziemy planowali gdzieś świętować, rezerwacje hoteli zostawię Krzyśkowi bo moja cierpliwość jest niestety ograniczona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz