środa, 7 lipca 2010

Z Nowego Delhi na dach świata

Delhi

Wielkim marzeniem mojego mężczyzny była wyprawa na Himalaje. Jednak przez długi okres nie mógł go zrealizować ze względu na pracę i inne obowiązki rodzinne. W końcu nadarzyła się okazja której nie mógł przegapić i pewnego wieczoru oznajmił mi ze wyrusza do Azji. Trochę mnie to z początku zaskoczyło bo ostatnio nic o tym nie wspominał ale po niedługim czasie oswoiłam się z myślą, że rozstanę się z moim ukochanym na jakiś czas. Kupiłam mu bilety lotnicze do Nowego Delhi i to był symboliczny znak mojej akceptacji tego wyjazdu. No przecież nie mogę mu zabronić spełniania swoich marzeń. Z pewnością będę się martwić, nie będę mogła spać i co noc nawiedzać mnie będą koszmary ale mam nadzieję, że jakoś to przeżyję. Pomogłam w pakowaniu się i organizacji wszystkiego. Oczywiście nie leciał sam lecz z dwoma zaprawionymi w boju znajomymi. Obiecali mi pilnować go jak oka w głowie (nie bardzo mnie to uspokoiło). Na lotnisku miałam jeszcze cichą nadzieję, że loty do Nowego Delhi zostaną odwołane, nie ważne z jakiego powodu. Niestety tak się nie stało i jedyne co mi już teraz pozostało to pożegnać się z moim ukochanym. Prosiłam go, żeby na siebie uważał bo ja na niego czekam. Nie wiem do końca jak to tam wszystko przebiegało.

Dzwonił do mnie tak często jak się da, ale wiadomo, na pewnym etapie podróży nie było to już możliwe. A ja w domu myślałam o nim nieustannie. W pracy byłam nieobecna duchem, już nawet szefowa zaczęła się skarżyć więc starałam się jak mogłam skupić na pracy. Ale kiedy wracałam do pustego domu marzyłam tylko o tym, żeby zadzwonił telefon i mój ukochany mi oznajmił że właśnie sprawdził wyloty z Nowego Delhi i że wkrótce się zobaczymy. Przyjaciółki zajmowały mi tyle czasu ile mogły, były dla mnie wielką podporą bo dzięki nim choć przez chwilę mogłam nie myśleć o nim. Po paru tygodniach oczekiwania w końcu usłyszałam magiczne słowa: sprawdź przyloty z Nowego Delhi i czekaj na mnie na lotnisku bo wkrótce będę w kraju. Nie pamiętam kiedy ostatnio się tak cieszyłam słysząc jego głos. Prawda jest taka, że często nie doceniamy tego co mamy dopóki tego nie stracimy. Taka długa rozłąka bywa czasem potrzebna by ludzie przypomnieli sobie dlaczego ze sobą są. Ale ja już więcej rozłąki nie chcę. Wiem, że mam w domu skarb, którego nigdy w życiu nie chcę stracić bo to on sprawia, że moje życie ma sens.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz