Poproszono mnie o napisanie artykułu do pewnej gazety na temat wariacji kulinarnych. Jako, że ostatnio w mojej kuchni bardzo często króluje czekolada, postanowiłam uczynić z niej temat przewodni mojej pracy. Jednakże nie chciałam się powtarzać ze starymi i każdemu już dobrze znanymi przepisami, dlatego z braku weny postanowiłam zorganizować sobie wycieczkę do Szwajcarii, która według mnie jest krainą czekolady. W tym celu kupiłam dwa bilety lotnicze Wizzair (w końcu sama przecież nie polecę, zabieram ze sobą mojego mężczyznę) i odnalazłam adres największego i najlepszego sklepu z moim obiektem poszukiwań. Lot nie trwał długo, bo jakieś dwie godziny (nie wliczając odprawy).
Mieliśmy nadzieję, zdążyć wrócić w ten sam dzień (dlatego wzięłam tylko jeden dzień wolnego w pracy). Na miejscu, w Zurichu byliśmy około 10 rano. Wstąpiliśmy do najbliższej kawiarni na jakieś śniadanko i udaliśmy się do sklepu, oczywiście z czekoladą. Już sama ulica, na której się znajdował była czarująca. Miała w sobie urok i coś, co momentalnie przyciągało. Człowiek będąc tam chciał zwiedzić dokładnie każdy sklep, kawiarnię czy restaurację i potrafił zostawić wszystkie swoje oszczędności. Na szczęście my, mając cel obrany, ominęliśmy wszelkie pokusy. Akurat za ladą był mój przyjaciel, który o moim ulubionym przysmaku wie wszystko i jest na bieżąco ze wszelkimi nowościami. Kiedy przyszłam, nie miał akurat klientów (co zdarza się bardzo rzadko) więc mógł mi poświęcić tyle czasu ile chciałam. W ofercie mieli akurat czekoladę, która zawierała sto procent kakao. Była bardzo mocna i gorzka.
Odczuwało się po niej "kopa" jak po mocnej kawie. Dodatkowo pokazał mi przepyszną białą czekoladę (na ogół takiej nie lubię bo jest robiona z tłuszczu kakaowego), która nasunęła mi kilka świetnych pomysłów na dania. Zaopatrzona w zapasy na co najmniej rok, z głową pełną nowych potraw, które chciałam natychmiast wypróbować udaliśmy się w podróż powrotną. I tym razem wykorzystaliśmy linie lotnicze Wizzair, ponieważ bez żadnych przesiadek dowiozły nas z powrotem do Polski. Podczas odprawy, panie były bardzo zdziwione po co mi tyle czekolady i zadawały mi bardzo dużo pytań. W końcu kiedy otrzymały swoją porcję tej słodkości (takie małe przekupstwo) pozwoliły mi przejść dalej. Myślę, że obsługa samolotów linii Wizzair zapamięta mnie na długo. Już zachęcała mnie do powrotu (oczywiście nie z pustymi rękoma). Obiecałam, że dostaną porcję wyśmienitych przepisów i żeby szukały ich w następnym numerze gazety o kuchni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz